Kwestia pozytywnego wpływu ćwiczeń na humor i odczucia jest szeroko opisywana w większości publikacji. Istnieje jednak również ciemna strona treningu fizycznego, związana nie tyle z samymi ćwiczeniami, ale przede wszystkim z umysłem ćwiczącego.
Zdarzyło Ci się kiedykolwiek skończyć ćwiczenia z wyraźnym poczuciem, że jesteś słaby(a), do niczego lub niezbyt dobry(a)?
Zdarzyło Ci się wejść do szatni z poczuciem winy i wstydu, że mogło być lepiej, albo że nie ćwiczyłeś(aś) przez kilka tygodni a przecież to złe, że nie dbasz o siebie?
Zdarzyło się, że w trakcie treningu pomyśleliście sobie, że jesteście do kitu, bo nie umiecie się podciągnąć albo biec dłużej niż 10 min?
I co to wszystko znaczy?
Otóż tyle, że jeśli udało Ci się odpowiedzieć pozytywnie na któreś z powyższych pytań: TAK, to musisz wiedzieć, że potrafisz zepsuć sobie humor, swoim treningiem.
Zaraz, zaraz, zepsuć treningiem?
NIE, zepsuć swoim podejściem do treningu i podejściem do siebie!
O tym właśnie mówię.
Trening jest sytuacją specyficzną z wielu względów:
1. teoretycznie nikt nas nie zmusza do niego czyli jest aktywnością podejmowaną dobrowolnie
2. jest sytuacją o bardzo dobrze określonych parametrach, którymi są czas, kilogramy, powtórzenia, prędkości itd.
3. jest aktywnością społeczną, z reguły towarzyszą nam inni ludzie, którzy są niekiedy kilkanaście centymetrów od nas
Wiem,wiem, niektórzy z Was powiedzą, że nie mogą być dla siebie pobłażliwi, bo gdyby byli to nie chciałoby im się ćwiczyć.
To ja się teraz zapytam, tych wszystkich którzy nie są „pobłażliwi” dla samych siebie:
Czy wasza regularność w treningu, osiągane cele i zadowolenie są adekwatne do natężenia emocji, które przeżywacie w związku z treningiem?
Tak, ale…
Ludzie mają tendencję, do zachowań samopotwierdzających.
Oznacza to, że jeżeli myślisz, że jesteś słaby i beznadziejny, bo nie możesz się podciągnąć 10 razy, to nie będziesz się podciągał, bo przecież jesteś słaby.
Jak zatem miałbyś regularnie trenować, wyznaczać i osiągać cele i cieszyć się aktywnością, jeśli trening to dla Ciebie najlepsza okazja, aby wytknąć sobie własną niekompetencję.
Co można na to poradzić?
Po pierwsze a k c e p t a c j a
Zaakceptuj to, że czegoś nie możesz lub nie umiesz i tyle i już.
Akceptacja jest osadzona w teraźniejszości.
Akceptujesz to że czegoś nie potrafisz, nie możesz itd, ale nie znaczy to że tak zostanie już na zawsze.
Akceptując, otwarcie przyznajesz się do czegoś a tym samym dajesz sobie prawo wyboru czy chcesz coś zmienić czy nie.
Jeśli zamiast akceptacji pojawiają się jakiekolwiek emocje negatywne, to przede wszystkim zabierają Ci one energię potrzebną do zmiany, zatem naucz się mówić
„tak to prawda, nie umiem się podciągać lub dzisiejszy trening był średni, może następnym razem będzie lepiej”
Po drugie właściwa s a m o o c e n a.
Co to znaczy? Dokładnie to!
Samoocena oznacza, że oceniasz sam siebie względem siebie samego a nie innych.
Jeśli podciągasz się 6 razy a Twój kolega 10, to znaczy tylko tyle, że podciągacie się różną ilość razy.
Jeśli chcesz być wiarygodny w ocenie swojego podciągania, to za miesiąc spróbuj ustanowić rekord i jeśli podciągniesz się więcej niż 6 razy, to znaczy że się poprawiłeś.
Zawsze oceniaj swoje postępy po pewnym czasie, porównując wyniki obecne z poprzednimi i nie szukaj jakichkolwiek porównań z innymi.
Po trzecie trening to p r o c e s
Dzięki treningowi nabierasz umiejętności oraz kształtujesz specyficzne parametry organizmu.
Jak każdy proces, jest stopniowy i zajmuje trochę czasu.
Bardzo często zrobisz dwa kroki w przód a jeden wstecz, więc nie przejmuj się tym, że nie każdy trening będzie wyglądał jak przygotowania filmowego Rocky’ego do walki.
Pamiętaj
M a s z p r a w o mieć gorszy dzień, nie umieć czegoś, nie mieć ochoty na coś i wiele innych.
Trening nie może kojarzyć się z negatywnymi emocjami, takimi jak poczucie winy, poczucie bezsilności, zazdrość lub zawiść.
Jeśli tak jest, to nie będziesz w stanie dostatecznie długo zajmować się ćwiczeniami, aby zmienić swoje ciało a przecież chodzi o to aby trening nas budował a nie ograbiał 🙂
źródło:
„Niedoskonali, wolni, szczęśliwi” Ch.Andre
Znaczniki
motywacjasiłasukces
Pięknie opowiedziane. Wszystkie opisane tu negatywne emocje gdzieś mi się po drodze przydarzyły. Dziś już ich nie pamiętam, natomiast to co zostanie na pewno to wspomnienie, które towarzyszyło mi na początku przygody z bieganiem. Pierwszy pokonany kilometr spowodował u mnie, zawroty głowy, mroczki przed oczami i przymusowe przytulanie do najbliższego drzewa, żeby tylko nie upaść :)Pomyślałam wtedy, no cóż na tyle mnie stać:( Dziś po pokonaniu 10 kilometrów czuję, że mogę wszystko 🙂 hmmmmmmm zacne jest to, że ten stan się utrzymuje:)
Sylwia S.
Dobre podejście do sprawy 🙂 Mi ćwiczenia, czy też jakakolwiek aktywność fizyczna zawsze poprawia humor 😀 No może kiedy łapię jakąś kontuzję zdarza się mały dołek, ale i z tym można sobie poradzić 😀 Zresztą to zdarza się rzadko.
Hm, myślę, że prawie zawsze ćwiczenia poprawiają humor. Jeśli ćwiczenia źle wpływają na humor, to znaczy, że robimy ich zbyt dużo, lub jesteśmy w jakimś nieprzyjaznym środowisku, ale to zawsze można zmienić 🙂
Hm ćwiczenia generalnie powinny być jednym z lepszych poprawiaczy humoru 😀 U mnie tak działają 🙂 Nie ma nic bardziej motywującego i wprawiającego w dobry nastrój niż praca nad własnym ciałem i obserwowanie rezultatów.
Lubię ćwiczenia na świeżym powietrzu, a w zimę chodzę na spacery lub codziennie gimnastykuję się w domu, minimum 20 min. Trzeba to robić z radością i z przekonaniem, a efekty będą murowane. Pozdrawiam i zachęcam.
Zaskakująco mądre i dojrzałe podejście do tematu. Szkoda, że nie wszyscy trenerzy w Polsce takie mają
bardzo dziękuję